Recenzja filmu

Anomalia (2012)
Peter Brosens
Jessica Woodworth
Aurélia Poirier
Django Schrevens

Człowiek paradoksu kontra ludzie pracy

"La Cinquieme saison" to jednak o wiele gorszy film – pogrążają go pretensje, których w kinie grozy ze świecą szukać.
Już to gdzieś widziałem. Dałbym sobie rękę uciąć, że w "Kulcie" – niskobudżetowym i, nomen omen, kultowym horrorze Robina Hardy’ego. Najpierw banda wieśniaków w maskach (u Hardy’ego to neopoganie, ale anturaż podobny) ciągnie biednego innowiercę na wzgórze, a potem postanawiają go spalić razem z wielkim chochołem. "La Cinquieme saison" to jednak o wiele gorszy film – pogrążają go pretensje, których w kinie grozy ze świecą szukać.

Nadejście tytułowej piątej pory roku nie zwiastuje nic dobrego. Najpierw umierają pszczoły, potem wali się cały świat. Ziemia nie wydaje plonu, chrust nie zajmuje się ogniem, ryby umierają na brzegach i w wodzie, a drzewa padają jedno po drugim. Ktoś musi być temu winny – a skoro nie jest to nieomylny Bóg, musi być to człowiek. Kandydat do linczu jest tylko jeden: ojciec upośledzonego syna, filozof z wielkomiejskiego uniwersytetu, który porzucił karierę i osiadł na wsi. Stare polsko-chińskie przysłowie mówi: nawet w najlepszej pszenicy trafi się kąkol.

Filozof nie traci czasu i również przemawia. W głowie siedzi mu nikt inny jak Rousseau. Mówi na przykład: "Wolałbym być człowiekiem paradoksu, aniżeli człowiekiem uprzedzenia" i proponuje szukać pomocy na zewnątrz. Poniewczasie. Ziarno zostało zasiane, a kości rzucone – pozostaje zebrać krwawy plon. Zanim jednak do zbiorów dojdzie, mamy pean na cześć milczącej i bezwzględnej natury. Tej – oczywiście! – bliżej do "kościoła szatana" rodem z kolejnego horroru – "Antychrysta" Larsa von Triera.  

Drzewa się kołyszą, a ujęcia się wloką. Trawa szumi, zaś kamera kontempluje pojedyncze źdźbła. Ktoś zanurza ręce w błotnistej glebie, ktoś inny zbiera zmarnowane ziarno i wróży z burzowych chmur. Jest buro, brudno i brzydko. Na takiej glebie rośnie tylko nihilizm, z którym twórca nie bardzo wie, co zrobić. W rezultacie pozostaje mu jedynie cyzelowanie formy. I tu jednak ponosi sromotną porażkę, sprzedając minuta za minutą kolejne estetyczne banały. Za mało ich na niezamierzoną komedię. Za dużo na zamierzony dramat. 
1 10 6
Michał Walkiewicz - krytyk filmowy, dziennikarz, absolwent filmoznawstwa UAM w Poznaniu. Laureat dwóch nagród PISF (2015, 2017) oraz zwycięzca Konkursu im. Krzysztofa Mętraka (2008). Stały... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?